Kiedy dotykam twojego brzuszka, mruczysz przez sen, i przekręcasz się na grzbiet.
Ufasz mi.
Ufasz, choć kłamię, oszukuje i mam serce z kamienia.
(…)
Kiedy dotykam twojego brzuszka, mruczysz przez sen, i przekręcasz się na grzbiet.
Ufasz mi.
Ufasz, choć kłamię, oszukuje i mam serce z kamienia.
(…)
– A kiedy mnie głaszczesz to mniej boli?
– Tak, wtedy boli znacznie mniej
– Więc głaszcz mnie, głaszcz…
– Myślę, że w tym wszystkim chodzi o to, że ty nie potrafisz kochać. I nie było by w tym nic złego gdybyś zwyczajnie był w stanie ten fakt zaakceptować. Ale nie! Tobie słowo kocham nie schodzi z ust, ile razy widmo samotności zajrzy ci w oczy.
– Nieprawda, ja jestem samotny.
– Nie nie jesteś. Ty nie jesteś. To ona jest tu zupełnie sama.
Nie mogę zasnąć. Leżę na łóżku i patrzę na sufit który światło księżyca pokryło cieniami o dziwnych kształtach. Dzieje się tak zawsze kiedy myślę o zbyt wielu sprawach, zbyt intensywnie.
On zjawia się bezszelestnie nie wiadomo skąd. Przeciąga się wbijając w moją pierś swoje ostre jak szpileczki pazurki.
Robi krok do przodu. Teraz nie widzę nic poza jego wielkimi oczami.
– Celem życia jest śmierć.
– Tak, wiem o tym – odpowiadam i głaszczę go między uszkami
On uśmiecha się, a ja smutnieje.
Jest jeszcze ciemno. Wyłączam budzik. On czeka już na mnie przed drzwiami łazienki.
Kiedy siedzę na kiblu mrucząc ociera się o moje nogi.
Wstaje i widzę, że muszla jest pełena krwi wymieszanej z kałem. Spuszczam wodę myje ręce i idę do kuchni. On nie odstępuje mnie na krok.
Otwieram szafkę pod oknem i pytam:
– Tuńczyk, czy łosoś?
– Tuńczyk, odpowiada
Otwieram puszkę i przekładam jej zawartość do miseczki. Potem głaszczę go delikatnie, bo wiem, że nie zacznie jeść, dopóki tego nie zrobię.